Droga na wschód

Wspomnienia z pracy wolontariackiej w Irkucku

Od kiedy pamiętam, zawsze marzyłam, by pojechać kiedyś do Rosji. W dzieciństwie wyobrażałam sobie, że będzie to jakaś mrożąca krew w żyłach ucieczka mająca na celu zaszycie się gdzieś w tajdze. Jako nastolatka planowałam raczej podróż koleją transsyberyjską wraz z grupą przyjaciół. Na studiach zainteresowały mnie ludy północnej Syberii i pejzaż kulturowo – religijny obszaru postradzieckiego. Będąc na V roku dowiedziałam się, że moje stare marzenie może się spełnić! Serce zabiło mi mocniej i wiedziałam, że nie przepuszczę takiej okazji.

Ojciec Mirosław Piątkowski SVD (opiekun naszego wolontariatu), wcale nie był zaskoczony moją decyzją. Zaczęła się szybka wymiana listów pomiędzy Polską a Syberią. W tym czasie dokończyłam studia, przemodliłam sprawę wyjazdu i utwierdziłam się w przekonaniu, że powinnam jechać. Znalazłam nawet sponsorkę, która ufundowała mi bilety lotnicze. 8 lipca 2015 roku, po kilkunastogodzinnej podróży stanęłam na płycie lotniska w Irkucku. Czy się bałam? Raczej nie. Ja po prostu nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Przez cały kolejny tydzień chodziłam jak we śnie głównie ze względu na zmianę czasu.

Pracowałam wraz z siostrami SSpS wśród biedniejszych dzieci. Pomagałam przy prowadzeniu świetlicy nazywanej „domik nadjeżdy” oraz opiekowałam się dziećmi podczas tzw. kanikuł z Bogiem w Listwiance nad Bajkałem. Praca w świetlicy trwała od godziny 11 do 16. Od 17:30 uczestniczyłam w adoracji w katedrze, po której odbywała się msza święta. Zawsze był to czas zatrzymania się oraz oddania Panu Jezusowi swoich trosk i słabości. Muszę przynać, że początki były bardzo trudne. Nie znałam modlitw po rosyjsku, nie umiałam śpiewać i modlić się z ludem podczas mszy i nabożeństw, nie rozumiałam zbyt dobrze kazań i niektórych czytań. Pobyt w Rosji to też doświadczenie pierwszej w moim życiu spowiedzi w obcym języku, dzięki Bogu w pełni zrozumiałej. Innymi trudnościami z jakimi zmagalam się na początku było poczucie obcości, samotność, strach (szczególnie gdy bałam się zgubić w tym obcym mieście lub gdy wracałam sama wieczorem z katedry). Z czasem jednak dzięki nabywaniu coraz większych kompetencji językowych i poznawaniu miasta, czułam się pewniej i swobodniej zarówno w Irkucku, jak i w innych miejscach.

Doświadczenie pracy wolontariackiej wśród dzieci w Rosji było dla mnie wyjątkowe. Z jednej strony to dostrzeżenie problemu ukrytego ubóstwa, bardzo skromnych warunków bytowych większości spotkanych osób i znaczenia pomocy Kościoła Katolickiego. Z drugiej strony zachwyciłam się tym, jak niewiele potrzeba do szczęścia i jak można cieszyć się z małych rzeczy (o czym często ludzie w Europie zapominają). „Nasze” dzieci z radością przychodziły do świetlicy przez całe wakacje. Była to dla nich okazja by nauczyć się poprawnych wartości (czego często brakuje w ich domach rodzinnych), a przede wszystkim by spotkać się razem, by pobyć z dziećmi, które ich rozumieją. Jak powiedziała mi jedna z sióstr: „nasz domik nie potrzebuje żadnej reklamy, dzieci same zachęcają swoich kolegów by do nas przyszli”. Obserwując wzajemną troskę, szczególnie starszego rodzeństwa o młodszych, umiejętność rozwiązywania sporów na drodze dyskusji, entuzjazm do wszelkiej pracy i zabaw, dostrzegłam wielki wkład sióstr w wychowanie tych dzieci, o których często mówiłam „najlepsze dzieci na świecie”.

W wolnych chwilach poznawałam okoliczne parafie i odwiedzałam domy zakonne. Słowo „okoliczne” na Syberii nabiera szczególnego znaczenia. Czasem jest to 100 km, a czasem 700. Diecezja irkucka to największa diecezja świata. Obejmuje swoim zasięgiem obszar od Krasnojarskiego Kraju po Kamczatkę (czyli powierzchnię 30x większą od Polski). Na tak gigantycznym terenie znajduje się zaledwie 81 parafii obsługiwanych przez ok. 40 księży. Na spotkania diecezjalne i święta w katedrze w Irkucku niektórzy księża i siostry zakonne jadą kilka dób pociągiem, inni przylatują samolotem. Są to zawsze bardzo szczęśliwe momenty dla całej wspólnoty. Podczas swojego prawie 3 miesięcznego pobytu na Syberii miałam okazję uczestniczyć w trzech takich wydarzeniach: spotkaniu młodzieży w Irkucku (niektórzy jechali ponad tysiąc kilometrów!), ślubach wieczystych s. Mariny w Angarsku i 15 leciu poświęcenia katedry. Spotkałam dzięki temu wielu wspaniałych ludzi i zobaczyłam piękną Syberię.

Marzenie o krótkiej turystycznej wyprawie na Syberię, dzięki Bożej dobroci i możliwości pracy wolontariackiej zamieniło się w rzeczywiste doświadczenie misyjne obfite w przyjaźnie, poznanie języka i bogactwa kulturowego tej części Rosji. Choć przyroda Syberii zachwyca, bezkresne lasy i ogrom Bajkału robią wielkie wrażenie i bez wątpienia warto je zobaczyć, jednak tak naprawdę napotkani ludzie, zarówno misjonarze, jak i dziećmi z domiku, najsilniej zapisali się w moim sercu.

Asia Drzewiecka